Czy wiecie, co to jest kołatka? Jest to swego rodzaju instrument alarmujący. Dźwięk wydobywa się z uderzających o siebie drewnianych elementów. W niektórych krajach instrument ten nazywany jest po prostu grzechotką.
Kołatki w liturgii Wielkiego Tygodnia odgrywają bardzo ważną rolę. Kiedy po odśpiewaniu "Chwała na wysokości Bogu" podczas Mszy Wieczerzy Pańskiej w Wielki Czwartek milkną dzwony, organy i dzwonki, ministranci wtedy uderzają kołatkami zamiast dzwonków.
Kołatka wygląda tak: jest to rodzaj drewnianej deseczki, pod nią znajduje się uchwyt do trzymania, a u góry pośrodku - młoteczek, wykonany również z drewna. Podczas używania kołatki, młoteczek uderza w obie strony deseczki i wydaje dźwięk podobny do trzasku. O takich właśnie kołatkach opowiada poniższa historia.
Rzecz działa się w niewielkim niemieckim miasteczku, gdzie panował nazizm. Na godzinę przed rozpoczęciem liturgii Wielkiego Piątku zebrało się dwudziestu czterech ministrantów. Czekało już na nich dwanaście kołatek. Wprawiali się na nich od początku Wielkiego Tygodnia. Ksiądz pozwolił wszystkim jeszcze raz popróbować kołatania. Próba poszła dobrze. Następnie utworzono dwuosobowe grupy. Każdej dwójce ministrantów przydzielono kilka ulic miasteczka. Dźwiękiem kołatek chłopcy mieli przypomnieć mieszkańcom o wielkopiątkowym nabożeństwie. Taki był zwyczaj od wielu lat.
Karol i Damian poszli razem. Mieli do przejścia pięć ulic. Najpierw zaczął kołatać Karol, a po chwili zmienił go Damian. Wtedy miał miejsce pewien incydent. Przechodzili właśnie obok domu miejscowego szefa partii hitlerowskiej. Damian zakołatał ze wszystkich sił. W tym momencie przewodniczący partii krzyknął przez okno: "Przestań natychmiast! To jest zakłócanie spokoju!". Damian się przeraził i rzeczywiście przestał kołatać. Ciszę jako pierwszy przerwał Karol: "To jest zamiast dzwonków! I dlatego jest dozwolone!". Wtedy hitlerowiec krzyknął: "Co to ma znaczyć? Zaraz sprawię wam lanie, a przede wszystkim zadzwonię na policję! Spróbujcie tylko zakołatać!". Teraz bali się już obaj ministranci. Jednak w międzyczasie pootwierały się niektóre okna w sąsiednich domach. Z jednego wyjrzała Marysia, koleżanka obu chłopców. Wykrzyknęła: "Tchórze!", co wyzwoliło w nich odwagę. Ruszyli z miejsca szybciej niż poprzednio i ponownie zaczęli kołatać. Szef partii zamknął okno i wkrótce pojawił się na dziedzińcu. Ale teraz zaczęli mu wymyślać także dorośli. Jeden z sąsiadów zagroził: "Spróbuj tylko podnieść rękę na chłopców, to mnie popamiętasz!". Za ten czas ministranci dotarli w przyspieszonym tempie do końca ulicy i szybko pobiegli na kolejną. Z powodu szybkiego obchodzenia ulic wrócili wcześniej od innych. W kościele był już ksiądz proboszcz i pan kościelny. Chłopcy opowiedzieli im o swoim przeżyciu. Proboszcz pochwalił ich. Jednak Karolowi i Damianowi nie było dane dowiedzieć się o swoim największym sukcesie. Żona działacza partyjnego potępiła jego uczynek. Na końcu oświadczyła: "Przebieram się i wychodzę na nabożeństwo".
A w rozwinięciu news-a można zobaczyć filmik o kołatkach :D